czwartek, 3 grudnia 2015

3 kraje w 2 dni, cz. III

Część pierwsza weekendowego wypadu
I część druga

...udałyśmy się w stronę kolejnej granicy, a skoro czarnogórska już była to teraz musi być...

LISTOPAD 2015 - BOŚNIA I HERCEGOWINA (MOSTAR)


Bośnia jest bardzo ładna, dlaczego nie jeździ się do Bośni? No dobrze, jeździ się do Mostaru i do Sarajewa, ale poza tym to w innych częściach Bośni też jest bardzo ładnie.









Taką drogą sobie jedziemy, jest pięknie, wspaniale, wesoło, prowadzimy poważne rozmowy na temat różnic językowych, Chilijka czyta na głos pouczenia w polskim paszporcie, później ja czytam pierwszą stronę w paszporcie chilijskim i nagle widzimy znak "Welcome to Republic of Srpska".

No tak, powinnam wiedzieć, że Republika Srpska to jedna z dwóch części składowych Bośni i Hercegowiny (a można by przypuszczać, że Bośnia i Hercegowina składa się z Bośni i Hercegowiny), powinnam wiedzieć, że to


wcale nie jest flaga Serbii, że nie da się "niechcący" przekroczyć granicy, zwłaszcza między krajami, które nie są w strefie Schengen, ani nawet w Unii Europejskiej, ale wiecie co się dzieje, jak ma się w samochodzie osoby z obowiązkiem wizowym, które nagle zaczynają obawiać się deportacji? 
Dzieje się to, że zaczynamy się śmiać, jak to ciekawie jest być nielegalnym imigrantem i to w dodatku takim imigrantem, co wybrał zły kraj, no bo słyszeliście, żeby ktoś chciał emigrować do Bośni i Hercegowiny albo Serbii? A potem na drogę wychodzi policjant i każe się zatrzymać.

Ups. 
Nie, ja wtedy nie prowadziłam, ale poczułam się prawie, jakby mnie zatrzymywali. Przekroczenie przędkości o 25 km/h. I mandat, za który zapłaciłyśmy od razu... 26 marek (50 zł). 

No ale na mandacie i na mundurze policyjnym znowu ta nieszczęsna nazwa


Jedziemy dalej tym razem śmiejąc się nie tylko z bycia nielegalnymi imigrantami, ale też z mandatu, przypominamy sobie, że policjant wyraźnie powiedział o tym, że "złamałyśmy prawo bośniackie" i że "wita nas w Bośni". Ok, wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że jednak jesteśmy w tym kraju, w którym chciałysmy być i wtedy...jedna z nas dostaje sms-a "witamy w Szwajcarii". Już się pogubiłyśmy w obliczeniach w ilu to krajach byłyśmy w ten weekend, ale nie mam pojęcia, jak to się stało, że niechcący byłyśmy też w Szwajcarii, przecież to nawet nie jest niedaleko :D 

Na szczęście w końcu dojechałyśmy do Mostaru.















Nie wiem, czy mówiono w telewizji o krzyżu, który ukazuje się na niebie nad Mostarem
W tym roku most został zburzony w czasie wojny, a odbudowano go dopiero 11 lat później 
Wracałyśmy przez Chorwację już bez większych przygód, autostradą, która prowadziła prosto do Zagrzebia. Pamiętacie jeszcze 20 stopni w Dubrowniku i pełne słońce? Ledwie parę godzin później zatrzymałyśmy się na stacji benzynowej. Termometr w aucie wskazywał -9 stopni, nie mogłyśmy nawet ulepić bałwana, bo śnieg (tak, śnieg, śnieg do kolan!) był za suchy. Mogłyśmy za to rzucać się śnieżkami, a że dla trzech z nas to był pierwszy śnieg w życiu, to miałyśmy dużo zabawy. 
Jak tu nie kochać Bałkanów? W ciągu jednego weekendu miałyśmy deszcz, słońce, śnieg, wakacje, Boże Narodzenie, mandat, dowcipnych celników, pomarańcze, kiwi i granaty, w Bośni obiad za 20 zł (ogromny obiad), w Kotorze walutą jest euro, mimo, że Czarnogóra nie jest w UE, w Dubrowniku wejście na mury kosztuje 100 kun (55 zł), no chyba że się jest studentem, to wtedy tylko 30 kun, a wszędzie jest pięknie i aż chce się tu zostać na stałe. 

Na zakończenie wspomniana Czarna Perła, przez którą aż zatęskniłam za moim Helgowozem :D



2 komentarze:

  1. ahhahah, no niezła akcja :) Swoją drogą wyjazd bez mandatu, to nie wyjazd :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, no ja jednak mam nadzieję, że to się nie stanie moją tradycją :P

      Usuń