poniedziałek, 14 listopada 2016

Drugie urodziny Helgi

Dzisiaj mój blog obchodzi swoje drugie urodziny. Z tej okazji wpadłam na szalony pomysł powspominania (kolejność przypadkowa, wybór nieprzypadkowy).

Panie i Panowie, zapraszam na

DWA LATA MOJEGO ŻYCIA 
w pięciu aktach.

1. 
Erasmus w Zagrzebiu. 5 miesięcy i 4 dni. Pojechałam we wrześniu, mrugnęłam okiem i już był luty i samolot powrotny do Warszawy, a przecież w teorii to najdłuższa podróż w moim życiu. Teraz, po ponad pół roku od powrotu do Polski nadal żyję Bałkanami - studiuję kroatystykę, czytam i oglądam po chorwacku, słucham bałkańskiej muzyki i przede wszystkim planuję kolejne wyjazdy na Bałkany.

Tak sobie siedzę w ten listopadowy wieczór i wspominam, rok temu w taki sam listopadowy wieczór siedziałam pewnie w moim mieszkaniu w Zagrzebiu i razem z moją współlokatorką prowadziłyśmy poważne rozmowy o wszystkim i o niczym, i planowałyśmy kolejny weekendowy wyjazd.

Wycisnęłam z tego Erasmusa ile tylko się dało. Może i nie byłam na każdej imprezie, ale nauczyłam się chorwackiego, poznałam wielu cudownych ludzi z całego świata, z którymi po roku nadal utrzymuję kontakt (z niektórymi nawet udało mi się już spotkać) i przede wszystkim podróżowałam ile tylko się dało, poznając Bałkany i zakochując się w tej kulturze, ludziach i krajobrazach coraz bardziej. Zjeździłam Chorwację (Zagrzeb, Osijek, Karlovac, Krapina, Kumrovec, Rijeka, Opatija,  Jeziora Plitwickie, Zadar, Pula, Split, Dubrownik), byłam też w Czarnogórze (Kotor), Bośni i Hercegowinie (Mostar i Sarajewo), Słowenii (Ljubljana i Maribor), a nawet we Włoszech (Triest i Wenecja).



piątek, 4 listopada 2016

Budki telefoniczne i cała reszta Londynu

PAŹDZIERNIK 2016 - LONDYN


Całkiem niedawno Cebula skończyła kolejne naście lat i na swoje urodziny dostała bilet do Londynu. Jednak "naście" w jej przypadku nie oznacza jeszcze osiemnastu. W związku z tym Cebula potrzebowała pełnoletniego opiekuna. I wiecie co? Ja jestem pełnoletnia i w dodatku jestem jej siostrą! 
Tym sposobem w sobotni poranek postawiłyśmy nasze cztery stopy na londyńskiej ziemi. Pierwsze wrażenie? Jak tam jest ciepło! Startowałyśmy z Warszawy, gdzie wiatr wywiewał kurtki na drugą stronę i mroził nieodziane w rękawiczki dłonie, a lądowałyśmy w Londynie, gdzie śmiało można było się pozbyć kurtki. Drugie wrażenie? Bardzo odkrywcze spostrzeżenie Helgi: "Jak ta kobieta, która nam sprzedawała bilety na autobus, pięknie mówiła po angielsku!" Wow, niesamowite, znaleźć taką osobę w Anglii. Potem było trzecie wrażenie - kolejki, wszędzie kolejki. Kolejka do kontroli paszportowej, kolejka do autobusu, kolejka do biletomatu i tak dalej. I co ciekawsze - te ich kolejki często są poustawiane w schludny wężyk za pomocą barierek kolejkowych (hehe, tak, sprawdzałam jak te taśmy się właściwie nazywają, wygooglujcie sobie). Czwarte wrażenie było mocno nieprzyjemne, po tym jak kupiłyśmy bilety na komunikację miejską, bo byłam pewna, że zbankrutuję w godzinę. No i oczywiście piąte wrażenie - wszystko tam jest na odwrót. Kto to widział, żeby przechodząc przez ulicę, człowiek musiał patrzeć najpierw w prawo, potem w lewo i potem znów w prawo i kto to widział, żeby do autobusu wsiadać z lewej strony. 

Loty o 6:45 to zbrodnia przeciw ludzkości, o tej godzinie powinno się spać!