środa, 23 września 2015

Erasmus po chorwacku

Mam jeszcze dwa zaległe wakacyjne wyjazdy, ale miałam już nic nie pisać przed wyjazdem, bo w pokoju panuje taki chaos, że ja nie wiem, jak się ze wszystkim jutro wyrobię. Jak na razie to tylko dopisuję kolejne podpunkty do listy "zrobić przed wyjazdem". A właśnie, bo ja jutro jadę. I to tak na poważnie tym razem jadę, że aż sam plecak nie wystarczył, musiałam uruchomić też walizkę. I to tę największą. 

Jadę sobie studiować. To znaczy takie chyba jest założenie programu Erasmus, a ile tego studiowania na wyjeździe tak naprawdę jest to tylko same Erasmusy wiedzą. Rodzinę, przyjaciół, chłopaka, psa, Helgowóz, mój pokój i ojczyznę zobaczę dopiero na święta. Nie to, żeby się martwiła, w sumie to pewnie wszystkich oprócz Helgowozu zobaczę wcześniej na Skypie. Taką przynajmniej mam nadzieję.

W ogóle to zapakować się na pół roku to jest jakiś koszmar. I w ogóle zapakować się na pół roku jak teraz jeszcze tam jest 25 stopni, a niedługo, to znaczy pewnie nie szybciej niż w grudniu, ale to i tak całkiem niedługo może być nawet i -10. I tym właśnie sposobem rękawiczki leżą w walizce obok kostiumów kąpielowych, japonki są przygniecione przez buty zimowe, a spodnie narciarskie zwinięte razem z koszulkami na ramiączkach. No i ten trudny wybór, co mi będzie potrzebne w ciągu pół roku? Buty do wspinaczki, buty trekingowe, buty do biegania, to wzięłam. Ale już butów do jazdy konnej nie wzięłam, a jak najdzie mnie ochota, żeby sprawdzić, jak się w Chorwacji jeździ konno?


Bo nie wiem, czy już wspominałam (choć wszyscy, którzy mnie znają już to doskonale wiedzą) jadę do Chorwacji. Przygotowuję się do tego wyjazdu intensywnie już od jakiegoś czasu.

Ten paszport to tak trochę na pokaz, bo przecież do Chorwacji się wjeżdża na dowód, a i do wszystkich krajów, przez które będziemy przejeżdżać też się wjeżdża na dowód. Chociaż w sumie kto to wie, teraz granice pozamykane 
(zwłaszcza te węgierskie) to może przybędzie pieczątek w paszportach? 

Nauka języka słowiańska to bardzo fajna sprawa, bo szybko widać efekty. I dzięki tej nauce zapytania o zakwaterowania mogłam wysyłać po chorwacku i od razu rozumiałam odpowiedzi (najczęściej coś w stylu "przykro mi, ale to mieszkanie jest już wynajęte". Tak to jest, jak akademiki są w remoncie). I piosenki chorwackie też już rozumiem i nawet kilka znam na pamięć. Na przykład moją ulubioną chorwacką piosenkę zespołu Parni Valjak, czyli...Walec Parowy. Albo tę o wiele mówiącym tytule Ne zovi, mama, doktora.

Miałam napisać trzy słowa, ewentualnie pięć, bo ja naprawdę muszę dokończyć pakowanie! Ale tak cieszę się na ten wyjazd, że mogłabym pisać i pisać. Myślę, że teraz ten blog zostanie zdominowany przez Zagrzeb i, mam nadzieję, wiele innych miejsc, do których będę wybywać. Jedno jest pewne, jutro zaczyna się najlepsza podróż w moim życiu i mimo, że po przyjeździe czeka mnie jeszcze masa formalności, załatwianie, podpisywanie papierków, układanie planu, poznawanie nowych znajomych, okolicy, uniwersytetu, to nawet tych pierwszych tygodni już się nie mogę doczekać. 

Niedługo pewnie coś napiszę, a tymczasem doviđenja!

2 komentarze:

  1. Studiować jedziesz taak? :P

    Udanej podróży! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że studiować, niby po co się jeździ na Erasmusa?

      Dzięki :D

      Usuń