czwartek, 13 sierpnia 2015

Jura, neolit, średniowiecze i trochę współczesności

Ciąg dalszy następuje. Wiem, wiem, powinien był nastąpić szybciej, ale jakoś ostatnio na nic nie mam czasu :D Czy wakacje zawsze były takie męczące? 

LIPIEC 2015 - GÓRY ŚWIĘTKORZYSKIE

Na czym to ja...? Ach, no tak. Na drugim dniu to ja.

Dzień III 
Kolejny dzień to wycieczka w sam raz dla poważnych i dorosłych osób. Park Jurajski w Bałtowie :D Szkoda, że jesteśmy już na tyle duże, że nie bałyśmy się sztucznych dinozaurów. Ze wszystkich atrakcji najbardziej podobało nam się chyba oceanarium 3D. 









W drodze powrotnej postanowiłyśmy zwiedzić Krzemionki Opatowskie. I to miejsce polecam każdemu! To niesamowite, jakie sposoby na wydobycie krzemienia pasiastego mieli ludzie 5 tys. lat temu. Sam krzemień pasiasty też jest niesamowity i powinniśmy się nim chwalić, bo na świecie raczej go nie uświadczymy. Krzemionki warto zobaczyć samemu, ale na początek może wystarczy ta strona. I te zdjęcia: 





Neolityczne poletko przy neolitycznej chacie

Neolityczny człowiek z neolitycznymi narzędziami

Dzień IV
I znów atak szczytowy. Tym razem Łysa Góra ze znajdującym się na szczycie klasztorem Świętego Krzyża. Drogowskaz na dole mówił "Święty Krzyż - 1,5h", więc przygotowałyśmy się na długą i żmudną wędrówkę. Dotarłyśmy na szczyt po 40 minutach. Na pewno szybciej, niż Emeryk, który według legendy porusza się do góry o jedno ziarnko piasku na rok. Podobno jak już wejdzie na szczyt, to nastąpi koniec świata. Na szczęście stoi na kamieniach, a nie na piasku, tak się wycwaniliśmy :D 







Dzwonnica na nasz widok zrobiła przerażoną minę :O








Jeremi Wiśniowiecki jakiś taki...niemrawy



Dzień V
Tym razem znowu zamek. Odświeżone Chęciny. W cenie biletu jest możliwość przymierzenia hełmów, zakucia w dyby, pobawienia się mieczami, więc...mamy bardzo dużo zdjęć, które nie nadają się do publikacji :D 









A tak sobie radzimy, jeśli chodzi o kontakty ze współlokatorami. Ostatecznie nikt się do nas nie przyłączył :(

I jeszcze popołudniowa wycieczka do Parku Miniatur w Krajnie. O tym już nawet coś pisałam, to nie będę się powtarzać :D
(Adorianna, dzięki za przypomnienie :D) No to zapomniałam o tym, o czym jeszcze na początku pisania pamiętałam. Kino 6D! W Parku Miniatur jest kino 6D, niestety na pytanie "proszę pana, a czym jest szóste de?" nie uzyskałyśmy jednoznacznej odpowiedzi. W każdym razie to tajemnicze szóste de robi takie wrażenie, że aż okulary spadają (pozdrawiam, adorianno). Takie kino to jedyna okazja, żeby zostać oplutym przez jakiegoś dziwnego stwora, które widuje się na filmach science-fiction, polecam :D







Dzień VI
To już Radom, w drodze powrotnej wstapiłyśmy do Muzeum Wsi Radomskiej. Nikogo oprócz nas tam nie było, obsługa się pytała, czy chciało nam się tak rano wstać (a była już chyba 10, więc wcale nie tak rano :D)





Zaległa relacja znad morza musi cierpliwie poczekać na swoją kolej. Teraz się dużo dzieje, może w październiku uda mi się wszystko nadrobić. Ale o tem potem. 

4 komentarze:

  1. Dinożarły były fajne, ale lepsza była akcja ratowania mamuta :)
    Krzemionki super, ale następnym razem weźmy jednak te kurtki :)

    A gdzie info o kinie 6D? :D było super, aż okulary spadały :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, że akcja ratowania mamuta to są zbiory bardzo prywatne :P Kurtki koniecznie i szaliki, i czapki :D

      Zapomniałam o kinie 6D!!! A jak zaczynałam pisać, to jeszcze pamiętałam! zaraz to uzupełnię :D

      Usuń
    2. Od tego jestem żeby przypominać :D

      No wiem, wiem, ale to była taka akcja, że nie mogłam nie wspomnieć :P

      Usuń
    3. Haha :P dobrze, że mi przypominasz o takich rzeczach :P

      Usuń