poniedziałek, 24 października 2016

Hey! Znalazłam męża, a jak minął Twój weekend?

Pamiętacie, że Nela miała opowiedzieć Wam (i mi w sumie też) o Dublinie?
W końcu opowiedziała. Posłuchajcie. 


WRZESIEŃ 2016 - DUBLIN (tym razem Nela w drodze)

Helga! Jasne, że opowiem!
Tak się składa, że to moja ulubiona historia ;p
Na początek mała retrospekcja. Helga pisała: Nawet nie zdążyłyśmy zdjąć plecaków, gdy zatrzymał się kolejny młody Litwin. Nawet nie wiem, kiedy minęły dwie godziny podróży, po omyłkowym wjechaniu pod prąd, kierowca podwiózł nas prawie pod sam nasz hostel. Ale jak to zwykle bywa z kierowcami - zabierają, podwożą, a potem zawsze zostawiają i odjeżdżają. Bez cienia nadziei na kolejne spotkanie. Z życzeniami udanej dalszej drogi.

Cóż, nie tym razem. Nasz młody Litwin zaoferował, że hostnie nas w Dublinie jak tylko damy mu znać. Pozapraszaliśmy się na fejsbukach… Poprawka - Helga i on się pozapraszali. Pomyślałam 'trudno, pewnie mnie nie lubi’ xD poza tym tego dnia wyglądałam straaaasznie, jak nigdy podczas całego stopa. Wiecie, luźne spodnie, sportowy, wygodny but, włosy związane w warkocz, by nie widać było, że noc spędziły na plaży. A tak na serio - zależało nam trochę na czasie, stoimy na środku ulicy pod Ostrą Bramą, to raczej nie miejsce na fejsy, wiedziałam, że w hotelu od razu nadrobimy tę zaległość.




Wieczorem buum! wiadomość - propozycja: Może macie ochotę hang out with us? Pffff poza tym, że wyglądałyśmy jak kupa i usnęłybyśmy na stole to jasne, że miałyśmy.  Jednak potrzeba snu i rekonwalescencji wygrała, postanowiłyśmy zostać w hostelu i może umówić się na kawę następnego dnia. Niestety podczas naszego pobytu w Wilnie nie zobaczyłyśmy się już więcej z naszym kierowcą.
W Wilnie…
Ponieważ kontakt się utrzymał, a kierowca (M.) jest bardzo miłym człowiekiem, zaprosił do Dublina. A ponieważ życie z Helgą jest proste i przyjemne, jedna z naszych rozmów wyglądała tak:

H: -Jedziemy za dwa tygodnie do Holandii.
N: -Spoko, ale potem bezpośrednio  do Irlandii.
H: -Okay, to kupuję bilet.
N: -Okay.  
     ……...Czekaj, może najpierw powiem rodzicom???

Powiedziałam. Wydaję mi się, że nie wzięli tego na poważnie. Potem podałam datę wylotu i powrotu. Chyba już nic ich nie zdziwi. No prawie. Ale to za chwilę.

Siedzimy z Helgą na lotnisku. Tak, lecimy do ludzi, których znamy kilka godzin. No w jakiś sposób przecież trzeba się bliżej poznać. 



Moje 5 dni w Holandii było naprawdę cudowne. Gdyby nie fakt, że w głowie cały czas była Irlandia.
Holandia, dzień piąty.
Helga zaczyna się martwić.

…Że się zgubię.
…W pociągach w drodze na lotnisko.
…I na samym lotnisku.
…Lub w samolocie.
 <3
Dziękuję!



Nie było co się martwić. Przecież leciałam tylko (samolotem drugi raz w życiu, pierwszy raz sama) z obcego państwa na wyspę, do miłego, 12 lat starszego pana, z którym rozmawiałam całe dwie godziny w samochodzie. Brzmi całkiem w porządku jak na nas dwie :D

Tu chciałabym zaznaczyć, że mam najcudowniejszych rodziców na świecie. Przepraszam, że podałam szczątkowe informację i się martwiliście. Ale sami widzicie, że pełen opis brzmi… nieprzekonująco?

Pamiętajcie, że rodzice też są zwariowani i rozumieją :D

Wracając. Nie zgubiłam się w pociągach. Dotarłam na lotnisko. Ba. Nawet do Irlandii udało mi się dotrzeć.

Wiecie, że tam nawet na chodnikach chodzą lewą stroną?
Wiecie, że ludzie tam są uśmiechnięci i bezinteresownie pytają <How you doin’?>  ?
Wiecie, że tam zamykają parki na noc?
Wiecie, że tam nie-piętrowe autobusy miejskie to ewenement?
Wiecie, że nie pada tam codziennie deszcz?
Wiecie, że na irlandzkiej Lambay Island żyją kangury?
Wiecie, jak super widać tam przypływy i odpływy?

I nareszcie- wiecie, że tam wcale nie jest tak zimno? ;p (Ale to może być bardzo subiektywna ocena i niespowodowana warunkami atmosferycznymi xD )

Irlandia cudowna, wspaniała.








Tam też prawie zginęłam pod kołami aut, tym razem jadąc na rowerze (lewa strona, orientacja, te sprawy). Za to nie widziałam żadnego pieszego ginącego podczas przechodzenia na czerwonym świetle (a łażą tam czasami jak chcą). Widziałam zapalonych kibiców w… konnych bryczkach. Jest też pub w kościele. Dzieci chodzą do szkoły w cudownych mundurkach rodem z amerykańskich filmów. A na ulicach z kolei, kiedy jedni chodzą w japonkach wciąż czując lato, inni chronią się szalikami przed zimowym wiatrem. Dane mi było również spróbować rewelacyjnego burrito (polecam aaaa!!!!!!!!!), a także nasion schia, bez których teraz nie wyobrażam sobie życia. Uczyłam się jeść pałeczkami. Próbowałam też vege-szamki i indyjskiej kuchni. Uświadamiałam sobie każdego dnia, że litewski, tak bardzo nieporównywalny z żadnym innym językiem, ma wiele podobnych słów do  polskich :D 
Trafiliśmy też na Culture Night – to taka nasza polska „Noc muzeów”. Pierwszy raz byłam na ściance wspinaczkowej!( Aaaa polecam!)

Poznałam świetnych ludzi. 
Sytuacja z pubu:
-to ile masz lat?
-20
-O! Mam córkę w Twoim wieku!


(Spoko,to nie o M.- on nie ma dzieci ;p )








Niebezpieczeństwo, ryzyko, bezmyślność, przygoda, głupota.
Jasne, wszystko naraz.
Do tego dorzuciłabym przebłyski rozwagi,  mózg (czasami drugi do pomocy), plany awaryjne, wiara w ludzi.
Życie jest piękne.
Ja wiem jedno. Nie ma w życiu przypadków. Wakacje miałam spędzić pracując w Stanach. Pojechałam autostopem do mojej ukochanej Estonii. Wracając poznałam ukochanego M.
Autostop zmienił moją rzeczywistość. Piorytety, podejście do pewnych spraw (w przyszłości może stan cywilny xD ). To super uczucie, że można wszystko. Okazuje się również, że da się przeżyć kilka dni bez makijażu i szpilek. Okazuje się, że po 10 latach znajomości z Helgą i spędzonych z nią tygodni 24/7 wciąż ją lubię. A z pochopnego kupowania biletów pod wpływem endorfin wychodzą całkiem fajne akcje… i tak dalej i dalej.
Przypadki nie istnieją, a te najmniejsze decyzje zmieniają nam życie. 
Uśmiecham się gdy pisze, jakie to wszystko przewrotne. 
(Btw wiecie, że Helgę poznałam tylko dlatego, że zachorowałam na ospę? xD )



Z Irlandii nie wróciłam już jako singielka. I tu rodzice oraz reszta świata zdziwili się poraz kolejny.

Ostatnio Irlandia odwiedziła mnie, za chwile ja lecę odwiedzić Irlandię ponownie. Wkrótce już nie będzie trzeba siebie odwiedzać. Będziemy wyruszać razem. 
Kolejne podróżnicze plany. Z Helgą, z M.
Kolej transsyberyjska czeka. Wkrótce święta. Trzeba jeszcze zdobyć licencjat. Poznań taki ładny. Książka czeka na przeczytanie. Na łyżwy trzeba pójść. 
I dalej szukać swojego miejsca na ziemi.

Dwa miesiące temu taka historia była w mojej głowie w szufladce „ale byłoby fajnie gdyby...”- bajek, o których myślę przed snem. Komentarz „ale super!’’ i nazajutrz dalsze oddawanie się słodkiej codzienności. Dzisiaj "codzienność" jest nieporównywalnie słodsza i oznacza coś zupełnie innego.
„If it can be imagined, it can be created"
Ogólnie warto podróżować :D
I warto robić swoje. I czasami urzeczywistnić coś, wydawałoby się, mniej rozsądnego.  I ufać czasami. I mieć serce dla ludzi to i feedback będzie pozytywny :D
I życie jest piękne! Ludzie dobrzy, a świat wspaniały!
Pozdrawiam, ściskam, polecam Yo!!


By Nela



Ej, ale o kangurach to Ty mi, Nela, nic nie mówiłaś! I z tym wymienianiem fejsów to wcale nie tak było, że nie było czasu - Ty po prostu nie ogarnęłaś! 
Helga



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz