niedziela, 19 kwietnia 2015

Na dwóch kołach

Dzisiaj nie będzie kolejnego wpisu o Czarnogórze (ale na pewno pojawi się już wkrótce), bo nie miałam czasu...a teraz nie mam siły :D

W ten weekend zwiedzałam najbliższe okolice na rowerze. No nie powiem, trochę to jest męczące ;)
Sobota to była trasa z Góry Kalwarii do ujścia rzeki Jeziorki do Wisły. W większości prowadziła asfaltem, co było nudne, ale za to jest to jedyna w swoim rodzaju trasa, na której można spotkać dużo ciekawych rzeczy. Widzieliśmy jelonka (jakoś szybko uciekał), bażanty (chociaż bażanty mieszkają u mnie na podwórku, więc to trochę jak zwierzątko domowe) i dwa zające (niestety jeden był w stanie, w którym już nigdy nigdzie nie ucieknie). A po tych wszystkich cudach natury podziwialiśmy też Pałac Kultury i Nauki, chociaż do Warszawy, a zwłaszcza do centrum, mieliśmy spory kawałek.




Na niedzielę mieliśmy w planach trasę z Piaseczna do Czerska, niestety pogoda trochę pokrzyżowała nam plany i musieliśmy skrócić trasę. Było za to przyjemnie, w większości przez las i też widzieliśmy sporo zwierząt (wszystkie żywe). Były konie, koty, kozy, dwa osły i lamy. A to wszystko w Wiosce pod Kogutem, gdzie posililaliśmy się kawą i herbatą. 


W sumie 65 km w dwa dni, co jest moim prywatnym rowerowym rekordem. Niestety zdjęć nie ma, ponieważ aparat jest w serwisie i nie wiadomo kiedy wróci, a ja jakoś zazwyczaj zapominam o tym, że telefonem też można robić zdjęcia :D Ale już niedługo duża porcja zdjęć z Czarnogóry, więc nadrobię ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz