Wiosnę będę witać w Bieszczadach. W piątek wyjeżdżam, jutro będę późno w domu, więc postanowiłam zacząć przygotowania już dzisiaj. Znalezienie menażki i termosu nie stanowiło większego problemu, więc poszłam na strych po plecak i śpiwór. Plecak leżał w sumie na wierzchu, ale mój zielony śpiwór postanowił pobawić się w chowanego.
Wiedziałam, że muszę kierować się w stronę kącika biwakowo-campingowo-turystycznego, który znajduje się za walizkami, na lewo od czapek i szalików. OK, żaden problem, idę. Po drodze znalazłam Atlantydę, Titanica i życie na Marsie, zobaczyłam widmo Brockenu, najnowszy kalendarz Majów (koniec świata już niedługo) oraz Smerfy. Dotarłam też do śpiworów. Najpierw był taki z poprzedniej epoki, ważył chyba ze 30 kg, później znalazłam śpiwór na temperaturę chyba z -180 stopni, w końcu dotarłam do tych, które najbardziej mnie interesowały - w miarę lekkich i cienkich. Były dwa (a powinny być trzy). Wyciągnęłam je na światło no i niestety. Były niebieskie. A ja chciałam zielony!
Wróciłam na strych po posileniu się, z nową energią do pracy. I znalazłam. Po prawej stronie od szalików i czapek, na plecaku 50 litrów, a pod torbą sportową. Nie wiem, jak mój śpiworek się tam znalazł, ale ważne, że był. Można się zacząć pakować.
A, no tak. Na strychu powitał mnie taki obrazek. Między Atlantydą a Smerfami.
Nie no na Twoim strychu to różne skarby można znaleźć :)
OdpowiedzUsuńNo nie wszystko bym nazwała skarbami :P
UsuńSkarby też tam są np. zaginiony skarb piratów. Tylko skarby mają to do siebie, że trzeba ich poszukać dłużej niż zielonego śpiwora.
UsuńSerio? To ja w poniedziałek idę na strych :D
UsuńAż strach tam wchodzić wieczorem :P
OdpowiedzUsuń