Po kilku dniach spędzonych w zimnym i deszczowym Tallinnie trzeba było znów spakować plecaki i wyruszyć w drogę powrotną.
SIERPIEŃ 2016 - ESTONIA, ŁOTWA, LITWA (z powrotem)
Dzień I
Jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, MIAŁYŚMY PLAN. Tym razem naszym planem było Morze Bałtyckie z drugiej strony (to znaczy tej estońskiej). Plan był taki, że popatrzymy sobie trochę na to nasze-nie nasze morze i pojedziemy dalej. Nela miała jeszcze plan, żeby się wykąpać. Ja z bólem uszu, gardła i ze wspomnieniem gorączki, którą miałam jeszcze kilka dni wcześniej, uśmiałam się serdeczniz tego pomysłu i naciągnęłam mocniej czapkę na uszy.
Do Parnawy (est. Pärnu) dojechałyśmy z... Meksykaninem, który od 7 lat mieszka w Estonii. Wysiadłyśmy w samym centrum miasteczka i szybko zwiedziłyśmy jedyną ulicę, jaką można tam zwiedzać. A potem udałymy się prosto na plażę.
I wtedy cały nasz plan poszedł się bujać. Ładny ten nasz-nie nasz Bałtyk! Na tyle ładny, że po chwili zaczęłyśmy rozglądać się za miejscem na namiot. W międzyczasie zjadłyśmy pizzę (jakby ktoś kiedyś miał ochotę na pizzę w Parnawie, to mamy kartę stałego klienta - 9 pizza gratis! Zjadłyśmy już jedną), przeszłyśmy się na punkt widokowy, gdzie podziwiałyśmy zachód słońca (to znaczy chmury, za którymi zachodziło słońce), ucięłyśmy sobie drzemkę, a potem znalazłyśmy całkiem fajną miejscówkę ukrytą za wydmami i kępą krzaków. Właśnie tam usiadłyśmy na ławce i czekając, aż całkiem się ściemni, żeby można było robić namiot, grałyśmy w "państwa-miasta" (wygrałam!).
I wtedy...