Dobra, stonujmy na chwilę emocje związane z jakże zaciekłą rywalizacją między blogerami (dzięki za głosy!). Mam teraz chwilę wytchnienia, czas podbić średnią wpisów na miesiąc.
WRZESIEŃ 2015-LUTY 2016 - ZAGRZEB
Wyjeżdżam. Wracam do domu. Moja chorwacka wyprawa dobiegła końca. Ok, wiem, to nic specjalnego, tylu studentów wyjeżdża na Erasmusa, a Chorwacja nie jest jakims egzotycznym krajem, żeby aż tak się tym ekscytować.
Ale dla mnie to była podróż życia, mam nadzieję, że pierwsza z wielu. Czas na podsumowanie tych 5 miesięcy. A wygląda to całkiem nieźle.
1. Na początek oczywiście Zagrzeb. To miasto doczeka się oddzielnego wpisu, bo na to zasluguje. Zagrzeb to wspaniali znajomi z całego świata; pizza za 10 kun; spotkania "pod koniem"; sala 115, w której nauczyłam się chorwackiego; poważne nocne rozmowy w naszym mieszkaniu; tanie obiady w stołówce studenckiej; niebieskie tramwaje; jezioro Jarun, czyli moja dzielnia; dni spędzone w bibliotece wydziałowej; Karlovačko i Ožujsko; imprezy na które dotarłyśmy i te, na których nas nie było; dworzec autobusowy; deszcz na powitanie i pożegnanie; masa wspomnień i tysiące zdjęć.