wtorek, 30 grudnia 2014

U progu Hadesu

No i spadł śnieg! Za oknem piękna zima na koniec roku, a ja nadal wspominam wakacje. Teraz będzie trochę mniej słonecznie, bo, chociaż nadal zostajemy w Bułgarii, to jedziemy w góry :D

LIPIEC/SIERPIEŃ 2014 - BUŁGARIA (RODOPY) 


Wygrzałam się na plażach i nie mogłam uwierzyć, że w bułgarskich górach to jednak panuje trochę inny klimat. Ale jak to? Nie będzie 20 stopni w cieniu, nie będzie słońca? Naprawdę muszę wyciągnąć bluzę, założyć długie spodnie i skarpetki? 

Co gorsza, pogoda była taka, że ciągle zbierało się na burzę, więc, niestety, dłuższe wyjścia na szlak były niewskazane. Ale co pochodziliśmy to nasze. 

Aj, aj, zanosi się na deszcz

wtorek, 23 grudnia 2014

Trochę słońca w środku (deszczowej) zimy

A co tam, Święta idą, trochę wolnego, można zwiększyć częstotliwość pisania :D Z okazji pierwszego  trzeciego dnia zimy - trochę lata (z braku śniegu trzeba powspominać słońce, żeby chociaż na deszcz nie patrzeć).

LIPIEC/SIERPIEŃ 2014 - BUŁGARIA (WYBRZEŻE MORZA CZARNEGO)


Wszystko fajnie, tylko najpierw do tej Bułgarii trzeba dojechać. A niestety to kawałek stąd i może nie byłoby tak źle, gdyby nie pewne drobne przeszkody.

To było na Słowacji: 


I to tak co chwilę, a każde światła trzymały nas przez co najmniej kilkanaście minut. Jakaż była nasza radość, kiedy minęliśmy granicę z Węgrami...No a później Rumunia nas zaskoczyła czymś nowym: 


Oczywiście po drodze wstąpiliśmy zwiedzić jakąś ładną cerkiew:



Im bliżej do rana, tym bliżej do celu...a skoro to już Burgas, to znaczy, że niedługo dojedziemy :D


Jesteśmy! Morze! Teraz tylko trzeba zaczekać chwilę na wschód słońca, a potem można odsypiać. 
A nie, przepraszam, najpierw trzeba znaleźć miejsce, w którym będzie można odsypiać.

piątek, 19 grudnia 2014

Pieniny zimową porą. Tylko gdzie ta zima?

Tak się dzielnie i skwapliwie pakowałam, że tym razem wzięłam naprawdę wszystko.

Dobrze by było. Żebym ja jeszcze zapomniała skarpetek, mydła, czy telefonu. Ale nie! Ja oczywiście musiałam zostawić kartę pamięci do aparatu. Przez cały wyjazd widziałam oczyma duszy, jak tkwi samotna i zapomniana w moim komputerze. A ja zrobiłam 27 zdjęć i to w najniższej rozdzielczości. Było jak za starych dobrych czasów aparatów na kliszę - czy aby na pewno ten widok jest AŻ tak wart uwiecznienia go na zdjęciu? No nie sądzę, idziemy. Jedynym plusem było to, że zawsze mogłam zdjęcie skasować. Czyli - trzy zdjęcia zachodu słońca i od razu dwa kasujemy. I się jakoś kręci.

Pogoda była zimowa...wysoko w górach leżało trochę śniegu. No i kamienie były oblodzone (momentami nawet bardzo). A tak poza tym wiosna w pełni, zwłaszcza w dolinach. Ale i tak było pięknie.

GRUDZIEŃ 2014 - PIENINY


Z sobotniego poranka nie mam niestety żadnego zdjęcia. A rano podziwialiśmy cudowny wschód słońca nad Jeziorem Sromowieckim, a później zwiedzaliśmy elektrownię wodną (obiekt ściśle strzeżony, zero telefonów, aparatów, czegokolwiek) i zamek w Niedzicy (tam podobno straszy Brunhilda, którą mąż wrzucił do studni. Muszę przyznać, że niezła rodzinka). 

Potem udaliśmy się na Słowację, do Czerwonego Klasztoru. Weszliśmy tylko na dziedziniec, bo reszta była zamknięta...ale stąd już mam jedno zdjęcie :D Z widokiem na Trzy Korony.


piątek, 12 grudnia 2014

Komu w drogę, temu...

Komu w drogę temu...buty, kije, śpiwór, menażka, termos, łyżka, woda, (czy ja o czymś nie zapomniałam?), skarpetki, rękawiczki, czapka, kurtka, kanapki, czekolada, szczoteczka do zębów, (czegoś tu brakuje, cały czas czegoś brakuje), apteczka, polar, czołówka, zapasowe baterie, telefon, aparat (nadal czegoś nie ma!), kubek, dokumenty, zupki chińskie, ręcznik, papier toaletowy, mydło, okulary przeciwsłoneczne, (czego ja nie wzięłam?), kabanosy, (i co jeszcze, co jeszcze?)...

Uf, udało się spakować, jak tylko przypomniałam sobie, że to, czego zapomniałam, to coś, o czym zawsze powinno się pamiętać. PLECAK! Bez plecaka to ja daleko nie zajdę :)

Jak już można się domyślić, w ten weekend nowego wpisu nie będzie. To znaczy w sumie niby jest, bo to już piątek, ale to jest zupełnie inny post, bo zapowiadający, a nie wspominający. Krótko mówiąc - dzisiaj w nocy wyjeżdżam, a jadę...a zresztą. Za tydzień o tym napiszę. Mam nadzieję, że będzie wszystko: śnieg, słońce (mhm, akurat, przecież orkan ma wiać), piękne widoki, zimowe ognisko, najsłynniejsza sosna w Polsce...


No to w drogę :D







sobota, 6 grudnia 2014

Post, którego miało nie być, a jest

W tym tygodniu nowego wpisu miało nie być, bo mój Leoś na którym mam wszystkie zdjęcia poszedł do naprawy...ale na szczęście gdzieś tam z tyłu głowy zaświtała mi myśl, że przecież ja chyba te akurat zdjęcia wgrywałam na dysk zewnętrzny. I są! Panie i Panowie, Niemcy cz. III (i ostatnia).

SIERPIEŃ 2014, NIEMCY  - MONACHIUM/NORYMBERGA

Monachium mnie trochę rozczarowało. Chyba przede wszystkim tym, że przez tłumy ludzi nie było widać miasta. Jak zwykle jednak znalazłam sporo rzeczy, które bardzo mi się podobały.